30.5.14

Paradoksy życia codziennego

Inspiracją dla dziennikarza może być wszystko poczynając od naszych marzeń i fantazji, przez codzienne środowisko, kończąc na ulicznej kałuży błota, albo czymś znacznie gorszym. W mniej lub bardziej podobny sposób, taką złotą radę próbowała nam przekazać pani profesor kończąc wykład ze źródeł informacji. Naszym zadaniem jest nie tylko patrzenie, ale też dostrzeganie. Swój zmysł percepcji zaczęłam wyostrzać tuż po zajęciach, wracając pociągiem do domu. Przyda się krótka charakterystyka: relacja, którą podróżuję  zdecydowanie wyznaje modę vintage, jedynie zielone obicie foteli dodaje nadziei, że kiedyś sytuacja ta ulegnie zmianie. Podróżujący to uczciwi i solidni ludzie, którzy w większości pracują, albo uczą się w stolicy. Nie można im nic zarzucić, zwłaszcza, że spora część z nich pochodzi z Wołomina.

Godzina 16, odjazd. Pociąg dopiero co się podstawił, czekał na podróżnych i ja czekałam. Usiadłam obok mężczyzny czytającego gazetę, po chwili naprzeciwko usiadła zakonnica w podeszłym wieku. Prawdopodobnie jechała z daleka, ponieważ miała spory bagaż. Od razu przypomniały mi się słowa babci: „Widzisz zakonnice z torbami, będziesz miała dużo szczęścia”. Do przedziału weszła młoda dziewczyna, elegancko ubrana z delikatnym makijażem, który podkreślał jej urodę. Zaraz za nią chłopak ogolony na łyso w dresach. Para. Usiedli obok siebie, złapali się za ręce i zaczęli szeptać czułe słówka. Zauważyłam, że nie jestem jedynym obserwatorem, starsza pani w habicie również kontrolowała sytuację. Zerknęła na parę, potem na mnie i na moją torbę z napisem: THIS BAG CONTAINS A GUN, A BOMB, A VERY LARGE KNIFE AND LOADS OF DRUGS, potem jeszcze raz na parę zakochanych. Po chwili wyjęła z kieszeni różaniec i zaczęła się modlić. 

Tego było mi trzeba. Świeża dawka ludzkiej inspiracji. Różnorodność charakterów i sposobów na życie zamkniętych w jednym przedziale. Ale to jeszcze nie wszystko. Z uroczą zakonnicą wysiadałyśmy na jednej stacji. Gdy pozbierała wszystkie swoje torby, zaczęłyśmy przeciskać się przez tłum ludzi stojących na mostku. Wychodząc zakonnica poprosiła młodego chłopaka o pomoc przy wysiadaniu z pociągu. Tego ogniwa mi brakowało. Życzliwy chłopak był charakterystycznym reprezentantem subkultury punk. Kolorowe spodnie, czerwone glany, skórzana kurtka i irokez. Wzruszyłam się, doprawdy. Jesteśmy różni, pochodzimy z różnych miejsc, z różnych kultur, wyznajemy inne zasady. Mimo to, umiemy w zgodzie żyć obok siebie, a nawet sobie pomagać. Trwałam tak w tym filozoficznym uniesieniu, dopóki na ziemię nie sprowadził mnie napis na plecaku młodego punka- I CZEGO SIĘ GAPISZ BARANIE!!!

Do końca dnia odpuściłam sobie poszukiwanie inspiracji.